Najnowsze wiadomości
Podsumowanie pierwszych spotkań finałów
Po spotkaniu godnym finału Manhattan Katowice jest już o krok od obrony tytułu mistrza Bytomskiej Ligi Koszykówki Amatorów. Trzeba jednak przyznać, że w finale trafili na godnych rywali.
Decydujące okazały się w niedzielnym spotkaniu trójki. Zwłaszcza dwie w wykonaniu Manhattanu, które najpierw dały im prowadzenie (Mateusz Pawlik), a następnie powiększyły ją do 4 pkt (Mateusz Jagieła) na niecałą minutę do końca. Co ciekawe Jagieła na przestrzeni całego spotkania miał spore problemy ze wstrzeleniem się, ale kluczowym momencie, gdy sytuacja wydawała się beznadziejna a czas akcji się kończył odpalił trójkę z ręką obrońcy. Późniejsza niefrasobliwość zawodników Manhattanu na linii rzutów osobistych i szybka trójka Rafała Buczmy dały jeszcze szanse WGG, ale tej ekipa z Zabrza nie potrafiła już wykorzystać. W pierwszym spotkaniu finałowym zabrzanie ewidentnie zawiedli zza linii 6,75. Jak na drużynę, która posiada w składzie m.in. Chorążaka, Balcerzaka, Jaszczurowskiego czy Pełkę i bardzo często po prosu „żyje” z trójek, ustrzelenie zaledwie 2 na 22 próby jest wynikiem dramatycznym. I nawet spora liczba zbiórek w ataku nie jest w stanie tego zrekompensować. Wydaje się jednak, że w tym aspekcie gorzej być nie może i Manhattan musi się przygotować wariant obrony na wypadek, gdy strzelcy WGG ustawią celowniki. Na plus natomiast należy zaliczyć występy zawodników wchodzących z ławki, szczególnie debiutantów w finałach Belki. Co natomiast może cieszyć drużynę z Katowic to postawa zawodników podkoszowych. Był to chyba pierwszy w tegorocznych play-offach mecz, gdy gracze grający w (dawnej) trumnie(Dominik Jacaszek, Kinczewski) stanowili naturalną opcje w ataku pozycyjnym i świetnie się z niej wywiązywali, szczególnie, gdy nieobecny był Sławomir Ćwikła.
Pierwsze spotkanie finału było znakomitym widowiskiem i liczymy, ze w niedzielę będzie podobnie. Ekipy te dzieli naprawdę bardzo niewiele i wszystkie scenariusze są jeszcze możliwe.
Nie inaczej jest w konfrontacji o 3 miejsce. Tu, na półmetku zmagań przewaga Signum Seven jest dosłownie minimalna. Drozd, podobnie, jak półfinale z Manhattanem zaliczył bardzo solidny start. Czasu na wstrzelenie się nie potrzebowali Matysiak i Keller i już po pierwszej kwarcie ekipa Signum miała dwucyfrową stratę do odrobienia. Minuta po minucie gra się jednak wyrównywała, choć Seven nie mogło wciąż poradzić sobie z Matysiakiem, który wypchnięty z półdystansu odpalał trójki. I gdyby mecz trwał 30 minut, Drozd mógłby triumfować. Ale ostatnie 10 minut, dla ekipy z pustawa ławką znów okazały się kluczowe. Posiadające wartościową rotację Signum poczuło krew i zagrało chyba swój najlepszy fragment tego spotkania. Odrobili straty i do drugiej konfrontacji przystępują z jednopunktową zaliczką.
W niedzielę ten sezon może, choć nie musi, się zakończyć. Na pewno będzie więc ciekawie.
High five:
Michał Matysiak (Drozd) – 26 pkt, 9 zb, 3 stl, eval 31
Bogdan Bębenek (Signum Seven) – 19 pkt, 11 zb, eval 23
Rafał Buczma (WGG) – 13 pkt, 8 zb, eval 17
Dominik Jacaszek (Manhattan) – 15 pkt, 9 zb, 2 blk, eval 24
Mateusz Pawlik (Manhattan) – 18 pkt, 4 zb, 4 as, eval 20